Przy wykonywaniu wykroju walczyłam o każdy skrawek dzianiny, z prawdziwym króliczym okazem.
Walka nie była pozorowana i skończyła się pogryzionymi palcami (oczywiście moimi).
Kolejne starcie stoczyłam z kocim okazem, który jak zwykle chciał być gwiazdą.
To już koniec króliczej opowieści.