Jednak wykonana z gliny toskańskiej.
W wersji wentylacyjnej i zamkniętej
zależnie od potrzeby nawilżenia.
Dwa pierwsze dni po rozsypaniu ziaren,
trzymam je w zamknięciu aby szybko napęczniały.
Codziennie przelewam ciepłą ale nie gorącą wodą
i zostawiam do drugiego dnia.
Wodę po przelaniu wykorzystuję do podlania kwiatów,
to świetny nawóz.
Na zdjęciu widać maleńkie otwory przez, które przelatuje woda.
Glina w dotyku jest szorstka jak ceramiczna doniczka.
Codziennie przed przelaniem należy przestawić
podstawki, aby nasiona były w rotacji
na różnych poziomach.
To hodowla po tygodniu,
dostrzega się różny czas kiełkowanie ziaren.
Widać, że kiełkownica to prezent choinkowy.
Mikołaj wiedział, że jestem uzależniona od kiełków.
Kiełkownica plastikowa, którą używałam przez 10 lat,
znacznie gorzej się sprawdzała.
Ta jest dodatkowo rustykalną ozdobą kuchni.
Bardzo pomysłowa. Z gliny toskańskiej mam formę do pieczenia kurczaka i chleba.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Też mam taką, robiłam w niej mięso i rybę w soli, jest gdzieś na blogu. Chociaż teraz nie jem mięsa, było naprawdę soczyste.
UsuńWitam , czy po roku używania nadal jest Pani zadowolona z kiełkownicy?
OdpowiedzUsuńTak jestem bardzo zadowolona, codziennie prowadzę hodowlę. Woda super się sprawdza jako nawóz do kwiatów. Polecam choć nie reklamuję.
Usuń