Chusta sięga do kolan.
Osobiście nie lubię takich przeszkadzających w ruchach (bo jestem w ciągłym pędzie) i pewnie ją jakoś zamotam.
Najbardziej podoba mi się w niej to, że przez asymetryczność zwija się w samoistnie w ruloniki.
Brakuje mi tylko powyciąganych rogów, które widzę w wileńskich chustach. No cóż skopsałam wykończenie.
Końcowe zdjęcie to motek, od którego wszystko się zaczęło.
Dzisiaj zakupiłam trzy bardzo ciekawe włóczki, to i pewnie się coś z nich pojawi.
Jeszcze raz dziękuję za tak duże zainteresowanie i liczne komentarze.
Pozdrówki dla moich oglądaczy i ich wszelkich domowych żyjątek rękodzielniczych.

Właśnie zgłosiłam chustę na wyznanie w Sufladzie na Jesienną chandrę.