piątek, 31 października 2014

Halloween na szczycie.


W październiku pobiłam rekord oglądalności.
W tym momencie 8591 wejść a niedługo 5 lecie od założenia bloga.
Od dwóch lat nie miałam takiej popularności,
 a na wiosnę to wręcz się cieszyłam jak ktoś zaglądał.
Nie wiem co jest tego powodem w każdym bądź razie Dziękuję Wam!
Dzisiaj dyniowate potworki w wykonaniu dzieci, i ich rodziców.
Zdjęcia telefoniczne, dlatego jakość słaba.
Wiem, że święto kontrowersyjne, jednak zabawa dla maluchów przednia.
Pozdrawiam Wszystkich do mnie zaglądających.

wtorek, 28 października 2014

Kolczyki z tanzanitem.


Kolczyki dla mojej przyjaciółki, która jest pod urokiem tego kamienia.
Mimo, że ma tanzanity w oprawie renomowanych firm,
wykonałam dla niej wersję codzienną, pasującą również do dżinsów. 


Tanzanit ma również terapeutyczne.
Jeśli chcesz się dowiedzieć czytaj TUTAJ.



W towarzystwie kamienia wyrzuconego przez morze,
prezentuje się całkiem, całkiem.

Na koniec na moim mało ciekawym uchu. 
Zdjęcie robione bez lustra, wyszło jak widać.

poniedziałek, 27 października 2014

Tanzanit.

 
Spotykany w żyłach pegmatytowo-hydrotermalnych w gnejsach.
Tanzanit występuje wyłącznie w okolicy o długości zaledwie kilku kilometrów. Obszar ten nazywany jest Merlani i leży pomiędzy Kilimandżaro i wąwozem Olduvai. Najbliższa miejscowość to wieś Arusha ok. 50km na północny zachód.
Od 1967 do 1972 roku,  w Tanzanii przez kopalnie znacjonalizowane przez rząd Tanzanii wydobyto około dwa miliony karatów tanzanitu.
Tanzanit jest coraz trudniej znaleźć w lepszych gatunkach i kolorach. Większość Tanzanitu obecnie jest znacznie gorszej jakości niż  w przeszłości.

Miejsca występowania:

Tanzania – Gerevi Hills (rejon Arusha i Moshi).
 Źródło: TUTAJ.

Tanzanit czy diament?


Każda idea, każda potrzeba czy też symbol mają swoje początki. Mężczyźni decydujący się na zakup biżuterii z kamieniami szlachetnymi, coraz częściej rozważają wybór pierścionka z tanzanitem. Czy jest to kwestia mody, indywidualnego gustu, a może chęci wręczenia czegoś bardziej oryginalnego?

Jaki pierścionek wręczyć? Z tanzanitem czy diamentem? Dlaczego warto zwrócić uwagę na tanzanit?

Pierwszy został wydobyty w 1967 roku. Swoim wyglądem przypomina szafir, ale nie o to przecież chodzi, aby z nim konkurował podobizną.

Co zatem sprawia, że na chwilę obecną ten kamień jest wyjątkowy? Tanzanit występuje 1000 – krotnie rzadziej od diamentu, a dotychczas znane złoża znajdują się w jednym miejscu naszego globu – w Tanzanii.

Tanzanit to ozdobna odmianą zoizytu. Krążą teorie, że pierwszy okaz, powstał z podgrzania zoizytu, które nastąpiło podczas pożaru traw. Pierwsze tanzanity ze wzgórz Miralani w południowej Afryce, wydobyły plemiona Masajów.

Czas na wielką nazwę, a mianowicie: Tiffany.

To właśnie ta firma wprowadziła kamień na rynek jubilerski, a stało się to w 1969 roku. Wówczas też, firma Tiffany zaproponowała nazwę handlową kamienia – tanganit i uzyskała prawo na wyłączną sprzedaż przez okres 10 lat.

Tanzanit zaczęto promować na symbol elegancji i nieskazitelności. Komponowanie tanzanitu z białym złotem i diamentami stało się już klasyką. Kamień nosiła między innymi Elizabeth Taylor. Aktualnie jest nadal bardzo popularny wśród gwiazd Hollywood, co sprawia, że noszą go takie osobistości jak Angelina Jolie i Teri Hatcher.

Aktualnie sprzedażą tanzanitów zajmuje się spółka o nazwie TanzaniteOne. To właśnie ta firma postanowiła stworzyć kampanię reklamową, która promowała tanzanit jako prezent na pierwsze urodziny dziecka.

W strategii reklamowej spółki Tanzanite One, pojawiły się elementy kamapnii z czasów II wojny światowej, w której to znany koncert De Beers wypromował hasło „Diamenty są wieczne”. Tak został stworzony symbol prawdziwej miłości, dzięki czemu pierścionki z brylantami do dziś są najczęstszym zakupem z okazji zaręczyn. Również tanzanity doczekały się swojej popularności, czego dowodem jest fakt, iż coraz częściej można je podziwiać na dłoniach przyszłych panien młodych oraz szczęśliwych mam.

Urok tanzanitów.

Piękne pod każdym kątem. Wyróżniają się trzema głównymi barwami: niebieską, fioletową lub jasnożółtą, aż do zielonej. Zjawisko to nazywamy trichroizmem a, jego występowanie w kamieniu, znacznie podnosi jego wartość. Barwa kamienia różni się także w zależności od źródła światła: - w świetle dziennym jest niebieska, a w sztucznym- fioletowa. Tanzanit po podgrzaniu do ok. 600 stopni Celsjusza, nabiera mocnego, niebieskiego koloru. Kruchość tanzanitu wynosi około 6,5 – 7 w skali twardości Mohsa.

507_tanzanit_3

Tanzanit i przypisywane mu właściwości.

Jak każdy kamień szlachetny, również i ten jest określany jako mający wpływ na nasze zdrowie lub samopoczucie (wzmacnia psychikę oraz serce).

Jak ocenić wartość tanzanitu?

Oceny dokonuje się według tych samych kryteriów co wartość diamentów, czyli według tzw. zasady 4C: colour, clarity, cut, carat, (barwa, czystość, szlif i masa).

Priorytetem jest barwa, która dzieli się na 4 rodzaje: AAA, A, B, C. Gdzie barwa AAA jest najżywsza i najcenniejsza. Niektóre okazy wykazują tzw. efekt kociego oka.

Drugim parametrem jest czystość. Określa się ją na podstawie obecności inkluzji, tj. ciał obcych zawartych w masie kryształu, pęknięć bądź szczelin, łupliwości (nie zapominajmy, że jest to kamień naturalny).

Trzecie kryterium to szlif. Niedbale oszlifowane kamienie wyglądają niesymetrycznie i określane są wyrażeniem „native cuts”. Cechą dobrze oszlifowanego kamienia jest połysk i proporcjonalność. Masę tanzanitu, podobnie jak pozostałych kamieni jubilerskich, podaje się w karatach.

W poszukiwaniu kolejnych złóż.

Specjaliści przypuszczają, że złoża tanzanitu wyczerpią się w ciągu 15 lat. Prawdopodobieństwo znalezienia kolejnego – wynosi 1:100000. Tanzanit jest 1000 – krotnie rzadszym znaleziskiem do diamentu.

Decyzja.

Można brać pod uwagę właściwości przypisywane kamieniom szlachetnym, sugerować się trendami w modzie lub liczyć na znajomość gustu swojej wybranki.

Niezależnie od tego, każdy pierścionek z kamieniem szlachetnym ma swoją „duszę” i historię powstawania. Począwszy od wydobycia, przechodząc przez proces szlifowania, a skończywszy na pierwszym wrażeniu, jakie zrobi na obdarowanej osobie.
Źródło: TUTAJ.

W mojej oprawie, to tylko mikroskopijna fasetowana oponka.
Nie jestem pod urokiem tego kamienia, choć nie powiem, że mi się nie podoba.
Jutro o tym dla kogo powstała biżutka.


Choć nie lubię, to sobie podrutowałam.
Powód był taki, że tylko miniaturowy srebrny drucik przeszedł przez tą mikroskopijną dziurkę.
Fasetowana oponka tanzanitu ma średnicę 3 mm, na zdjęciu prezentuje się jako olbrzym.
Jutro w całości.

niedziela, 26 października 2014

Zamglone barwy spod Kilimandżaro.


Dla tego czegoś najlepsze zdjęcie w necie jakie znalazłam, to właśnie to powyżej.
Poniżej to coś zamglone, czyli nieudane zdjęcie.
Na tyle mi się podoba, że zostawiłam sobie.


... i kolejne w zamgleniach.


Jutro jak to u mnie więcej.
Na koniec zdjęcie, które jest dla mnie fenomenalne.
Niestety też nie moje.




piątek, 24 października 2014

Coś pięknego.




Jak widzicie haft muzealny.
Można go zobaczyć w klasztorze Klarysek w Starym Sączu.
Zdjęcia słabe, bo nie miałam aparatu do makro 1: 1.
Mniszki haftowały na bibułce, którą później zdzierały.
Raz w życiu sama na to wpadłam, haftując krzyżykami na czarnym aksamicie.
Jednak ja użyłam kanwy, którą później wyciągałam z haftu nitka po nitce.
Świetne są też krosna do haftu.
Jakże proste, gdy nie ma nowoczesnych udogodnień.

środa, 22 października 2014

Rybka na lince.


Tym razem zdjęcia wyjątkowo szpecące biżutkę.
Niestety byłam prosto po łódzkim Intersonne, a rybkę z awenturynu robiłam na biegu.
Za czym wręczyłam, chciałam ją uwiecznić w necie, no cóż wyszła fatalnie.
Na szczęście w realu wyglądała znacznie lepiej.


Bardzo Wam dziękuję za liczne komentarze.
Są bardzo pochlebne, jednak staram się mieć duży dystans do tego co "wytwarzam".
 

wtorek, 21 października 2014

Szaro- buro.




Zdziwiłam jak jak głupie zdjęcia zrobiłam temu szalowi.
Niestety innych nie będzie, bo został podarowany nowemu właścicielowi jeszcze latem.

poniedziałek, 20 października 2014

W klimacie zaokiennym.




Choć w lecie robiony, doczekał się wreszcie oprawy przyrodniczej.
Jak widać na zdjęciach silk laps, czesanka i bardzo gruba włóczka.

Jutro w pełnej odsłonie.

czwartek, 16 października 2014

Dziwny ogród.


Zaczerpnięte Z.
Pełna napięć, realistyczna konwencja obrazowania łączy się w obrazie Mehoffera z arkadyjskim charakterem tematu.
Blask słonecznego światła i otwarcie sceny ku widzowi połączone są z jej intymnym charakterem.
"Dziwny ogród" Józefa Mehoffera jest kompozycją zdecydowanie wykraczającą poza kategorię portretu najbliższych artyście osób. Powstał podczas letniego wypoczynku malarza i jego rodziny w Siedlcu niedaleko Krakowa w 1902 roku, jednak ostatecznie został ukończony w roku 1903, o czym informuje sygnatura. Pokazany publicznie w kolejnych trzech latach w Wiedniu, St. Louis, Chicago i Monachium zdobył uznanie jurorów i oficjalne nagrody.
Płótno przedstawia trzy osoby: żonę artysty, jego synka oraz opiekunkę. Oś kompozycji wyznacza diagonala utworzona przez uciekającą w głąb ogrodu ścieżkę. Postacie wyłaniają się z zacienionej koronami jabłoni alejki sadu i zmierzają w kierunku widza, wkraczając na zalaną słońcem otwartą polanę. Wzrok przyciąga oświetlona postać nagiego dziecka, stąpającego ostrożnie po miękkiej trawie i trzymającego w uniesionych rączkach długie łodygi różowo-czerwonych malw, które podkreślają jego rolę "przewodnika" spaceru. Skąpany w słońcu chłopiec wręcz promieniuje odbitym światłem, potęgującym jego dziecięcy urok i niewinność. Za dzieckiem podąża matka, ubrana w elegancką, szafirową suknię wizytową i kapelusz. Ukazana na skraju sadu, częściowo pogrążona jest w głębokim cieniu. Dolne partie jej sukni oświetla ostre słońce, w którym mienią się fałdy połyskującej tkaniny. Z uniesioną i lekko przechyloną głową spogląda w kierunku widza czy może raczej męża-malarza. Lewą ręką przytrzymuje obfite fałdy sukni, prawą sięga w kierunku gałęzi oblepionej gęsto owocami. Na dalszym planie, w głębi cienistej alejki, widnieje postać niani dziecka - ubranej w ludowy strój krakowski i oświetlonej pojedynczymi promieniami słońca padającymi przez korony drzew.
W obrazie panuje atmosfera pełni upalnego lata. Wypełnia go bujna zieleń drzew i trawy, wielobarwne kwiaty, ostre słońce, gałęzie uginające się pod ciężarem dojrzewających owoców. Gama kolorystyczna rozciąga się od zieleni przeplatanej brązem i popielatymi odcieniami pni przez drobne akcenty barw łąki, po większe plamy kwiatów trzymanych przez chłopca i barwne ciągi girland okalających drzewa. Odmienna kolorystyka poszczególnych postaci przełamuje świeżą i radosną przyrodniczą tonację, lecz całość spaja szczególna świetlistość.
Cechą charakterystyczną kompozycji jest ograniczenie pola widzenia. Odbiorca patrzy z niewielkiego dystansu w głąb ogrodu, nie obejmując wzrokiem jego granic. Płótno ukazuje jedynie fragment przestrzeni, która sprawia wrażenie dość ciasnej, obramowanej masą zieleni. Spojrzenie na postaci pada wyraźnie z góry, ten podniesiony punkt widzenia jest jednak potem równoważony przez wzniesienie krajobrazu w dalszej części przedstawienia. Obraz posiada również wewnętrzny rytm, spokojnie i gładko wciągający widza do środka przedstawienia, kierujący wzrok od kolejnych postaci ku zacienionemu wnętrzu alei. Ten ruch po głównej osi diagonalnej obrazu jest wzmagany przez rozciągającą się wzdłuż niej girlandę kwiatową i rytm oddalających się pni drzew.
W powyższym opisie harmonijnej kompozycji nie został uwzględniony element zakłócający jej porządek, niedopasowany do skali i perspektywy przedstawienia. Jest nim nałożona na powierzchnię płótna, ogromnych rozmiarów ważka. Choć naturalna w przestrzeni ogrodu, wydaje się być ciałem obcym, nie pasującym do krajobrazu i postaci spacerowiczów, przez których zresztą pozostaje niezauważona. Być może jest ona śladem obecności samego malarza. Wówczas jej wygląd i proporcje można by wytłumaczyć pojawieniem się owada tuż przed oczami artysty, spoglądającego na żonę i synka. Byłaby śladem jego spojrzenia. Można ją też uznać za element obnażający umowność całego przedstawienia. Ważka jest bowiem całkowicie płaska i nie mieści się w przestrzeni obrazu, przez co zdaje się negować zasady jego konstrukcji.
W dziele Mehoffera zdumiewa przede wszystkim owo zderzenie realistycznej konwencji obrazowania, z przywiązaniem wagi do detali, drobiazgowo malowaną zielenią sadu czy szczegółami kobiecego stroju, z płaską, schematycznie zarysowaną ważką, której forma budzi asocjacje ze złotnictwem lub witrażem. To ostatnie skojarzenie jest o tyle znaczące, że sztuka witrażowa stanowiła pole wybitnych osiągnięć artysty. Forma owada na obrazie jest wyraźnie obwiedziona konturem, a złociste wypełnienie szkieletu, ogona i skrzydeł, podzielone czarnymi liniami niczym ołowianymi dwutówkami witraża, potęguje efekt dziwności i przyciąga tym samym oko odbiorcy. Być może także w ten sposób ważka sygnalizuje obecność artysty w przedstawianej scenie.
Lata poprzedzające powstanie płótna mogły skłonić artystę do namalowania dzieła obrazującego przepełniające go poczucie spełnienia i spokoju, a okres letniego wypoczynku w sielskim otoczeniu był doskonałą okazją do podjęcia takiego tematu. Badacze podkreślają, że Mehoffer był już wówczas twórcą uznanym i wziętym, członkiem i współzałożycielem Stowarzyszenia Artystów Polskich "Sztuka", wykładowcą krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Pozostawał ponadto w szczęśliwym małżeństwie z Jadwigą Janakowską, którą wielokrotnie z upodobaniem portretował Obraz jest zatem wyrazem afirmacji życia i przyjemności, jakie daje otaczający świat.


To co poniżej to tylko moja oprawa reprodukcji obrazu,
wyciętego kilka lata temu z Magazynu Gazety Wyborczej.
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze pamięta te wydania.
Bardzo je lubiłam, bo było o kulturze i sztuce.


Trochę zbliżeń.



To sposób na prostą ramkę.
Tkanina, szutasz (wówczas jeszcze nie produkowano biżuterii) i trochę tektury i kleju i folii.


Miłek jest nie zadowolony, że zajęłam jego okno ekspozycyjne.

poniedziałek, 13 października 2014

Hafty na poduszkach.




  
Jak już wczoraj pisałam, zdjęcia słabe, bo z robione komórką.
Poniżej też ręcznie robione koronki pasmanteryjne.


niedziela, 12 października 2014

Poduszki z koszuli.


Od razu oznajmiam, że nie mój pomysł i wykonanie.
Te cuda wykonała córka mojej przyjaciółki.
 

Boki i tył stanowią stare męskie koszule.
Hafty dla zainteresowanych pokażę jutro w zbliżeniach.
Zatwierdzone oczywiście przez piesa właścicielki.


Przepraszam za fatalne zdjęcia, są robione telefonem i o zmierzchu.

środa, 8 października 2014

Haori czyli kimono- kurtka.


Kimono po japońsku  着物, to dosłownie "coś do noszenia na sobie".




Już wiem, że powinnam je powiesić do zdjęć na kiju, 
wówczas się najlepiej prezentuje.
Symbolika druku i podszewka, sugeruje przeznaczenie jesienne.
Wygląda na to, że to kwiaty chryzantem, wobec tego jak ulał na październik.
Gdy zaczęłam poszukiwać informacji, ugruntowałam się w przekonaniu, że jestem totalnym laikiem.
Kimono to wręcz ceremonia.
Panny inne, mężatki inne i też określone na wszelkich ceremoniach i uroczystościach.
 Obi nie dla wszystkich i to w określonych barwach i motywach i wiązaniach.
Bez podszewki i z podszewką.
Bawełniane, wełniane i jedwabne.
W pewnym momencie można dostać istnej kołomyi.
Jak się takie cudo chce nosić, to wręcz należy się podszkolić.
W każdym razie jestem bardzo szczęśliwa, że je posiadam.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...