Drzwi w wersji przeniesionej.
Witraż a la (bo malowany na dykcie) mógł różnie skończyć,
bo drzwi, które wypełniał po stłuczeniu szyby,
wylądowały latem na śmietniku.
Pomyślałam, no cóż potrzeba matką wynalazków i wkleiłam w drzwi sypialniane.
Problem pojawił się z powodu, że nowe drzwi były szersze.
Na prędce ornamenty nazwijmy je stiuki z kleju brokatowego.
Wiem zdjęcie fatalne, ale takie wychodzą w moim przedpokoju w nocy.
Nie istotne, jak widzicie co nieco ślimaczki.
Jeszcze przed pokryciem czarną farbą.
Wypukłości nie widać na krzywych zdjęciach.
Jednak robienie zdjęć w minimalistycznych gabarytach,
to nie lada udręka.
Wcześniejsze wcielenie drzwi z witrażem,
chyba z sześć lat temu.