środa, 27 lipca 2016

Przełamane różem.


Od zawsze miałam sypialnię w kolorze różowym.
Nie przepadam za tym kolorem, jednak w sypialni wydawał mi się niezbędny,
choć u mnie i tak zawsze przeważa moja ulubiona biel.
Dodatkowo próbowałam go przełamać czarnym i innymi kontrastami.
Po latach dowiedziałam się, że feng- shui promuje róż dla tego przybytku.
Czyli nie ma jak intuicja.
Jak widać na zdjęciach dzisiaj nie o tym.
Sprzedaję mój pomysł tym, którzy mieszkają w blokach z lat 80 - dziesiątych.
Ponieważ wszelkie przewody były oszczędzane czyli odprowadzane na lewo, 
mam je przeprowadzone po skosie na wszystkich ścianach i sufitach. 
Mimo malowań, gipsowań itp. ciągle ściany pękały w tych miejscach.
Miałam rolkę tapety tzw. strukturalnej, podarłam w węższe pasma, 
i przykleiłam w newralgicznych  miejscach. 
Gdy się uważnie przyjrzycie i tak widać ślad pęknięcia, ale nie tak jak to było wcześniej.


Linia przewodu podzieliła moją sypialnie ukośnie na dwie połowy 
i wyznaczyła malowanie w dwóch kolorach.
Ponieważ pokój to totalna i nieustawna kicha (2,5 x 4,5 m)
sprzyja to nieco  jego rozszerzeniu.


Z dawnego zagospodarowania pozostała lampa i walizka,
którą kiedyś pokazywałam
oraz narzuta, karnisz i zasłony też pokazywane.


Nowe są białe szafy i panele podłogowe ułożone w poprzek kichy.
Wybrał je mój mąż i bardzo jestem z nich zadowolona.
Byłam tak zmęczona poszukiwaniem paneli do drugiego pokoju, 
że w sypialni było mi totalnie obojętnie (w końcu tylko tam śpię).
Panele trudno obfocić, jednak przypominają rozbiórkowe kawałki drewna,
dlatego prócz odpadającej farby, można na nich zobaczyć akant, gwiazdki z koniaków itp.
Jedno na nich jest świetne, nie wiadomo czy coś na nich jest, czy naprawdę na podłodze,
nie mówiąc już o kudłach kota i odwiedzinach żółwia.
Na dodatek ich dodatkowa zaleta to cena.
Polecam w popularnych markecie budowlanym na trzy litery.



Na koniec mój ulubiony obrazek znakomitego japońskiego artysty,
który sama sobie zakupiłam w miejscowej księgarni będąc dzieckiem. 
Jak widać pasuje jak ulał i już go przypięłam do boku szafy,
teraz na szczęście bez wiercenia każda kobitka może tego dokonać, 
za pomocą plastrów na rzepy.


Chyba córce zaszczepiłam od dziecka miłość do Japonii, 
w której sama nigdy nie byłam, w odróżnieniu od niej.


Na absolutny koniec- zbliżenie tapety.
Mam nadzieję, że nie wykończyłam Was niuansami wnętrzarskimi,
ale ostatnio moje życie tak wygląda.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...