wtorek, 16 sierpnia 2016

Panele po przejściach.


Jak już pisałam, bardzo chciałam kupić granatowe panele o nazwie Jeans.
Wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitkę i zdziwieniem pytali:"takie ciemne?".
Byłam zakoczona, bo wykładzina, którą miałam, była granatowa
i to nikogo nie dziwiło.
Niestety nasz kochany Miłuś obhaczył ją pazurami wciągu jednego roku.
Musieliśmy pomyśleć o czymś trwalszym.
Paneli szukałam po całej internetowej Polsce ponad dwa miesiące.
W końcu kupiłam w łódzkiej hurtowni, od której zaczęłam poszukiwania.
Nazywają się Cynk i są najbardziej zbliżone do niebieskiego,
jednak w każdej porze dnia wyglądają inaczej.
Format dość nietypowy jak na panele.


Nie liczę na przychylne komentarze, bo jak może się ludziom podobać coś nowego,
 i jednocześnie zniszczonego.


Nasz przyjaciel najlepiej to zobrazował mówiąc:
"ale paneli to nie zmienialiście?"


Ponieważ pracuję na podłodze, potrzebny był mi mały dywanik,
wiadomo cieplej i bardziej miękko w zadek.
Wymarzyłam sobie okrągły dywanik, by optycznie poszerzyć pokój.
Jednak mamy kota i do kompletu żółwia, 
a to co dostępne na rynku to tylko kudłacze (trudno z czegoś takiego usunąć bród).
Trafiła się namiastka przynajmniej na razie.
Mam nieopodal sklep, który jest meblowym lumpeksem, 
jednak większość rzeczy wnętrzarskich jest nowych. 
Kupiłam dywanik Bonprix (nie mylić z polską firmą ciucharską)
w ciemno, bo wydawał mi się w tonacji.
Jak widać trafiłam w dziesiątkę.


Mam nadzieję, że Was nie wykończyłam tematem.


Miłek po stresach remontowych uznał dywanik jako własność.
Zresztą mu się nie dziwię, bo jest gruby, mięsisty, dodatkowo pod jego wymiar.
Ja też cieszę się z dywanika, bo nie ma pętelek i nie można popruć go jak poprzednią wykładzinę.



Kto chce poogladąć  wygibasy Miłka zapraszam TUTAJ.
W tej chwili komputeruje ze mną na dywaniu i Was pozdrawia.
Dzięki, że odwiedzacie mojego zakurzonego bloga.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...