niedziela, 4 czerwca 2017

Kiszone cytryny czyli coś małego z czegoś dużego.


 To efekt finalny- mieści się w mojej dłoni.



To pierwsza w moim życiu kiszonka nie biorąc pod uwagę ogórków małosolnych,
które każdy Polak ma obcykane.



Jak widać kilogram cytryn, po miesiącu siada o połowę.
Fajnie się robi, bo poza codziennym potrząsaniem nic nie trzeba działać.

Tu efektowne etapy przejściowe.


Jak widać potrzebna tylko sól i cytryny.
Za pierwszym razem tak jak w przepisie, wszystkie dałam ze skórkami i przekrojone na pół.
Jednak sok był za gorzki.
Teraz połowę obieram a resztę zostawiam w skórkach, kroję na ćwiartki.
Trzeba je dobrze ubić w słoju, aby puściły sok 
i warstwami przesypywać solą.
Jeśli ktoś lubi słodszą wersję można dołożyć zamiast 1 cytryny pomarańczę.
Jak bardziej kwaśne, limonkę.
Po miesiącu wszystko przecieram przez sitko.
Zostaje gładka emulsja, którą trzymam w lodówce.
Jednak przez miesiąc wykorzystuję i trzeba hodować następny słój.
Jedna łyżka przecieru super podkręca smak sałatek,
mięs i wszelkich gotowanych potraw.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...