Kilkadziesiąt lat temu otrzymałam wcale nie Walentynki i nie w dowód miłości.
Samodzielnie wykonane przez darczyńcę.
Po tylu latach przypomniało mi się, że posiadam i cieszę się, że nie wyrzuciłam.
Żal mi tylko kory, mam nadzieję, że drzewo się zabliźniło i żyje do dzisiaj.
śliczne:) i z pewnością z "upadłego" drzewa :))))) Miłego walentego :*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że upadłego. Źle mi się robi, gdyby miało być oskalpowane.
UsuńPiękne serducho!
OdpowiedzUsuńSerduszko naprawdę urocze i oryginalne:)
OdpowiedzUsuńcoś pięknego :)
OdpowiedzUsuńWażne dla Ciebie,skoro tyle lat przetrwało :)
OdpowiedzUsuńWażne nie jest, jednak mi się podoba. Lubię otaczać się rzeczami uważanymi dla mnie za ciekawe. Dlatego ostało się, chociaż w szufladzie.
UsuńNo cóż nie oczekiwałam, że się spodoba, ale czemu nie miałaby pokazać go po latach światu.
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu serducha.
Jeśli spotkam się z twórcą to mu powtórzę. Pewnie się ubawi, bo zapewne po 37 latach zapomniał o jego istnieniu.