Na zakończenie lata.
Niedługo to tylko wspomnienie.
Sweter dało mi dziecię, bo się popruł pod szyją.
Był całkiem dobry, więc zakamuflowałam defekt haftem,
tzw. zakopiańskim.
Cały efekt w cieniowanej nitce.
Tak oto trafił mi się, jako jeden z nielicznym u mnie w zielonym kolorze.
Pogotowie swetrowe spisało się na medal. Pięknie wygląda ten hafcik myślę że i bez dziurki skusiłabym się na niego.
OdpowiedzUsuńO i pięknie to zakamuflowałaś a zielony kolorek bardzo lubię 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie 😊
Dzięki.
OdpowiedzUsuńPokazuję co mogę, bo u mnie posucha rękodzielnicza. No cóż rozpoczął się nowy rok szkolny, na szczęście już mój ostatni. Wreszcie będę mogła robić to co lubię najbardziej.
Świetna robota.Haft śliczny!Sweterek zyskał na urodzie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Świetny pomysł - lubię naprawiać odzież :)
OdpowiedzUsuńDzis przypadkiem trafiłam na tego bloga i przepadłam. Kuchnia to prawdziwy majstersztyk. Przepiękna, całkowicie w moim stylu. Totalnie mnie zakręciła tym bardziej, że sama mam fajną kolekcję Włocławka. Dziękuję za inspirację. Na pewno zagoszczę tu na dłużej. Pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe komentarze, tym bardziej, że u mnie posucha rękodzielnicza, bo dosyć, że zaczął się mój kolejny i na szczęście ostatni rok szkolny to i mały remoncik przy okazji. Mam cichą nadzieję, że choć cokolwiek uda mi się w najbliższym czasie wyprodukować bo nie pamiętam na moim blogu takiego marazmu.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że mnie odwiedzacie.
Pozdrówki.