Nie wiedziałam jak nazwać ten kapelusz, więc chętnie skorzystałam z podpowiedzi współtwórcy (czasem proszę o pomoc, bo filcowanie to ciężka robota).
Droga na szczyt, bo drapowania przypominają spirale Tur de France.
Zamówienie obejmowało draperie i określoną tonację kolorów. Mimo, że wykonany z merynosów australijskich, nie obyło się bez kaprysów.
W ramach ozdób zastosowałam niebieską nitkę metaliczną i chabrowe loki.
Mam nadzieję, że się spodoba.
Na koniec mój nowy nabytek, na razie tyko mały fragmencik.
Bardzo interesująca droga... :-)
OdpowiedzUsuńKojarzy mi się z ławą wulkaniczną co już z tej góry wyszła - może to Ci natchnie na jakąś nazwę :)) Piękna czapeczka.
OdpowiedzUsuńWspółtwórca się zgodził z opinią. Hawajska bogini ognia przyjmuję lawę do błękitnego oceanu.
OdpowiedzUsuńBardzo udane podejście i szczyt zaliczony jak się patrzy, brawo !
OdpowiedzUsuń