Przy wykonywaniu wykroju walczyłam o każdy skrawek dzianiny, z prawdziwym króliczym okazem.
Walka nie była pozorowana i skończyła się pogryzionymi palcami (oczywiście moimi).
Kolejne starcie stoczyłam z kocim okazem, który jak zwykle chciał być gwiazdą.
To już koniec króliczej opowieści.
Najpierw myślałam, że to królik (jeden!). Wydawało się to oczywiste, więc nie komentowałam. Potem przestała mi się zgadzać ilość nóg, więc postanowiłam zaczekać na ostateczny rezultat. Są śliczne! Wszystkie trzy! Oraz oba prawdziwe okazy - króliczy i koci.
OdpowiedzUsuńNinka.
ojojoj czy mam rozumieć,że już pon nich ? :P
OdpowiedzUsuńHey there!!!
OdpowiedzUsuńGuess hat!? You win an award and it's waiting for you in my blog!!
Thank you so much for follow me!!!
See you, La Chola.
Piękny masz zwierzyniec !
OdpowiedzUsuńKróliki czekają na kiermasz, mam nadzieję, że później odejdą.
OdpowiedzUsuńTen nie wirtualny, wczasował u nas pod nieobecność jego pani. Cieszę się, że trwało to tylko półtora tygodnia. Fajny jest, ale nie razem z kotem i żółwiem w komplecie.
Śliczna rodzina króliczków:)U futrzaków też znalazły uznanie, więc na pewno milusie w obgryzaniu:)
OdpowiedzUsuń