Najbardziej ze wszystkich kolorów nie lubię żółtego. Jednak ta żywiczna kula mnie zauroczyła, choć czekała prawie rok.
Najpierw długo zbierałam do niej oprawę, później wykonywałam niezliczoną ilość kombinacji.
Efekt będzie widać jutro. Nie jestem z niego zadowolona i już też zostałam skrytykowana za niesymetryczną, nie symetrię.
Jeśli jeszcze coś poznacie, proszę o podpowiedź.
Zapowiada się bardzo ciekawie:)Uwielbiam składanki z koralików z szuflady. Zatem do jutra:)
OdpowiedzUsuńJa za żółcią też nie przepadam, bardzo rzadko używam i najczęściej wówczas są to cytryny - mają delikatny odcień i rozświetlają np naszyjnik czy bransoletkę. Czekam niecierpliwie na efekt końcowy, z chęcią zobaczę w jaki sposób odczarowałaś żółty. :)
OdpowiedzUsuńJako natura depresyjna, ostudziłam ją jesienią. Niestety nadchodzi, już czuję te krótsze dni.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o żółcienie wybieram nuty, które wpadają w pomarańczę. Chyba dlatego kula mnie upolowała.
Hmmm... Czekam z ciekawością...
OdpowiedzUsuńNinka.
A ja kocham żółć i słoneczne odcienie:-)))
OdpowiedzUsuńIntrygująca składanka... ciekawa jestem całości. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń