Post lipcowy "Przełamane różem" opowiada o tym, jak maskowałam ścianę w sypialni.
Jednak około 10 lat temu wpadłam na pomysł, że tapetę tzw. strukturalną,
podrę na części i przykleję ją wzdłuż dwóch ścian i sufitu.
Stworzyłam coś w rodzaju ścieżki ogrodowej z kamieni,
no cóż nie na ziemi, tylko odwrotnie na niebie.
Potrzeba matką wynalazków.
Nie dało się inaczej zamaskować łączenia elementów wielkiej płyty.
Gładzi gipsowej nie cierpię, przypomina mi pudełka tekturowe,
a ponowne tynkowanie ściany to robota nie dla mnie.
Nie lubię też fachowców w domu, bo są za długo,
więc co mogę robię, własnym sumptem.
Tapeta była już dwukrotnie malowana i ma się dobrze.
Zdjęcia robiłam pod różnym kątem, jednak wszystkie są zabarwione na różowo.
Jednak ściana włącznie z sufitem jest malowana na bardzo jasny szary.
Jestem zdecydowaną fanką farb (nie będę reklamować) marki szwedzkiej.
Mimo, że najdroższe na rynku, są niesamowicie wydajne.
Konsystencja galarety lateksowej, jednak oddychająca i nie wymaga powtórnego malowania.
Ściany się bardzo wolno brudzą, byłam zaskoczona gdy odsuwałam szafy.
Maja dodatkową zaletę- można je szorować szczotką.
Mój blog ostatnio zmienił się wręcz na budowlany.
Sama jestem stęskniona rękodzieła, ale nie mam na nie czasu.
Właśnie kończę kłaść mozaikę, więc dalej będę Was zanudzać.
Mam nadzieję, że już niedługo.
Podoba mi się pomysł :) Ja na razie nie mam spękań, chyba dlatego, że w obecnym mieszkaniu mieszkam dopiero 3 lata. Też używam droższych farb lateksowych o konsystencji galarety. Bardzo dobrze się nimi maluje, szybko kryją i nie ciekną na głowę ;-) Też doceniam, że można je szorować, co miałam okazję już w kilku miejscach robić.
OdpowiedzUsuńW obecnych tzw. blokach to chyba trudno o spękania. Ja mieszkam jeszcze w PRL- lowskich wraz z spękaniami.
UsuńSuper i bez bałaganu :)
OdpowiedzUsuńZ braku laku... lepszy kit.
UsuńNomen omen. Ja jednak te struktury mam tylko sporadycznie. Tak jak pisałam, gładzi się wręcz boję.
OdpowiedzUsuńPozdrówki.