Był sobie kiedyś berecik,
ale w ramach protestu moherowego (choć on z angory) przestał się nosić.
Tak też w rozsypce trafił w moje ręce.
Ponieważ być milusi i cieplusi to się ostał.
Jednak najpierw przeszedł metamorfozę i stał się czapeczką.
Jak zwykle przydała się włóczka kupiona do niczego.
Jak widać kółeczko też do niczego,
bo wyłącznie do ozdoby.
Całość zmodyfikowana szydełkiem.
Elżbieto, tworzysz przepiękne rzeczy.
OdpowiedzUsuńPobuszowałam wczoraj po Twoim blogu.
Serdecznie pozdrawiam:)
I tak powstała historia uroczej czapeczki.
OdpowiedzUsuńMusi być ciepła i mięciutka ta czapeczka.
OdpowiedzUsuń