Tutaj jeszcze sama poszewka.
Wykonałam ją z brązowego aksamitu,
tak jak było w pierwowzorze.
Pisałam w poprzednim POŚCIE.
Aksamit jak i wykonany wełną haft uprałam,
ponieważ wiedziałam, że się skurczą.
Nie wiem dlaczego, obecnie nie zalecają prania w wodzie
bawełnianego aksamitu?
Wrzuciłam go do pralki na program "delikatnych tkanin".
Tutaj już z zawartością, czyli poduchą z pierza,
którą również uprałam w pralce.
Poszewkę można zdejmować,
na jednym brzegu haftu wszyłam kryty zamek.
Wcześniej poszewka była ręcznie zaszywana.
Poduszka jest dla mnie przedmiotem sentymentalnym,
Lubię ją, bo towarzyszy mi od zawsze.
Wzór zawsze mi się kojarzył z egzotyką,
nawet gdy jeszcze nie wiedziałam, że to motywy azteckie.
Obecnie zajęła swoje miejsce ekspozycyjne- czyli na kanapie.
Miło przyłożyć głowę do aksamitu w czasie poobiedniej drzemki.
Cieszę się, że ją wykonałam,
bo myślę, że jestem to dłużna mojej babci krawcowej.
Wszakże szyła dla artystek przedwojennej opery warszawskiej.
Na zakończenie opowieści,kilka zbliżeń dla amatorek haftu.
Mam nadzieję, że posłuży kolejne 100 lat.
Przepięknie wygląda. Pozdrawiam cieplutko! ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się.
OdpowiedzUsuń