Gdy w tym roku przekwitły kwiaty mniszków i wszędzie pyliły dmuchawce, przypomniałam sobie o Świętej Katarzynie.
Przyniosłam jeden do domu aby poddać go fotograficznej analizie. Muszę przyznać, że jest to precyzja tybetańskiej mandali.
Następnie gromadziłam materiały: czesanka w barwie kości słoniowej, czesanka z wielbłąda i alpaki, loki wełniane, lica i tasiemka jedwabna oraz ścinki jedwabnych tkanin- do wypruwania nitek.
Później układałam, układałam i układałam.
Wreszcie powstało coś, co wydawało się spełniać moje oczekiwania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz