Moja babcia lubiła landrynki. Kiedyś landrynki sprzedawano w takich puszkach. Ponieważ były obskurne, okleiłam je papierkami z czasopism. Wówczas też nie było lakierów. Do utrwalenia zastosowałam zwykły klej butapren, jedyny dostępny na rynku. Zdaje zadanie do dziś. Mam jeszcze jedną taką puszkę.
Fajne są takie pamiątki :) Przywołują wspomnienia i zdobią mieszkanko :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńja bym to piękne pudełko wykorzystała na świecidełka ( kolczyki, koraliki...), bo już mi się nigdzie nie mieszczą ;-))
OdpowiedzUsuńMoi dziadkowie też trzymali landrynki w puszce. Pamiętam, że lubiłam cytrynowe i pomarańczowe półksiężyce. Puszka znajdowała się w dużym kredensie, który był wtedy dla mnie bardzo tajemniczym meblem:)) Miłe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńTwoja puszka dostała drugie życie. Ciekawe jakie ono będzie?:)
Tomaszowa
Emma trafiłaś w dziesiątkę, służy na kolczyki, ale mojej córce. Drugą mam u siebie w podobnych nastrojach. Kiedyś pokażę.
OdpowiedzUsuńTomaszowa Chata- moja babcia trzymała puszkę na kredensie. Mam go obecnie w swoim domu. Puszka (kiedyś była na mim, dziewczynka z kitkami) odzyskała drugie życie dość dano temu.
Cieszę, że się Wam podoba i, że zdobi (Anuk) moje mieszkanko.
Pozdrówki.