W porządkach zimowo- wiosennych wygrzebałam tą o to rzecz, wykonaną około 30 lat wstecz.
W zbliżeniach widać niedoskonałości haftu, choć wówczas wzrok miałam sokoli.
Na usprawiedliwienie mam niedoskonałości nici. Jak widać jest zupełnie płaska i z jakiegoś tam odzysku. Wówczas taka nić to było marzenie.
Ostatnio kupiłam książkę min. o hafcie złotym, tamten to majstersztyk, tym bardziej w odniesieniu do tego, przeze mnie prezentowanego.
Nie wyrzuciłam prezentowanej rzeczy ze względu na urok jedwabiu milanowskiego. Mimo, że trzeba prasować go, cieknącego wodą, jest miękki i ciepły w dotyku.
Jutro więcej detali.
Teraz rozumiem skąd to złoto w Twojej głowie....zgrałyśmy się. :) A ten haft wygląda faktycznie, jak wyszyty promykami słońca...
OdpowiedzUsuńTęskni mi się trochę za haftem, tylko ten czas, czas, a płaska nitka faktycznie trudna jest bardzo. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBez różnicy na wiek wygląda pięknie :))
OdpowiedzUsuńwyszlo bardzo ladnie
OdpowiedzUsuńobserwuje
zapraszam
www.magdalenamarszalik.blogspot.com
Wielkie dzięki.
OdpowiedzUsuń