No właśnie po to zamieściłam. Wyprodukowałam z młodymi ponad 30 sztuk, w prezencie dla zdenerwowanych dziadków. Może jeszcze zamieszczę to co dały babciom.
Gniotki miały być zapchaj dziurą na blogu, a widzę, że cieszą się dużym zainteresowaniem. Dziękuję. Niestety nie lubię substancji sypkich i całego bajzlu z tym związanego. No cóż czegoż nie robi się dla dzieci.
Bardzo lubiłam te gniotki, ale potem zniknęły ze sklepów. A tu okazuje się, że można je sobie wyprodukować.Dziękuję
OdpowiedzUsuńSWIETNE!!!
OdpowiedzUsuńPodobno pomagają się odstresować :)
OdpowiedzUsuńha, pamiętam, jak takie robiłam ^^ muszę młodym takie sprawić :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie po to zamieściłam. Wyprodukowałam z młodymi ponad 30 sztuk, w prezencie dla zdenerwowanych dziadków. Może jeszcze zamieszczę to co dały babciom.
UsuńŚwietny pomysł...
OdpowiedzUsuńOd razu mówię, że nie mój. Pierwszego gniotka kupiłam kilkanaście lat temu w kiosku Ruchu. Tylko gadżety mojego pomysłu.
UsuńTakie do międlenia w łapkach dzieci, albo do ćwiczeń? Fajne bardzo:)
OdpowiedzUsuńFajne, owszem dopóki mączka się nie rozsypie wówczas jest dopiero ubaw.
UsuńZestaw na stresujący dzień w pracy;-)
OdpowiedzUsuńOwszem, czasami chętnie bym nawet komuś nim przyłożyła, ale niestety nie mogę.
UsuńGniotki miały być zapchaj dziurą na blogu, a widzę, że cieszą się dużym zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Niestety nie lubię substancji sypkich i całego bajzlu z tym związanego. No cóż czegoż nie robi się dla dzieci.