To dębowy stół odzyskany po babci.
Pierwszy właściciel nieznany.
Stół zakupiony na Bałuckim Rynku po wojnie, za tzw. grosze.
Kiedyś miał większy blat, podobno inkrustowany masą perłową.
Niestety min. szlachtowano na nim świniaka.
Biedy jeden i drugi.
Później wbito 10 cm gwoździe w blat, i służył jako piwniczna podpora dla półki na weki.
Wydarłam go z czeluści i pomalowałam, co wszyscy przyjęli jako bezczeszczenie.
W mojej kuchni jest od początku, traktowany z dużą atencją.
Malowałam go i obdzierałam z farby chyba 5 krotnie przez ponad 35 lat,
teraz potraktowałam moją ulubioną farbą, o której już pisałam.
Na blacie położyłam dawno temu kafle, które chyba kiedyś już prezentowałam.
Obsadka do klucza też autentyczna, tylko klucz podarował mi znajomy, aby dodać mu blichtru.
Jak widać nóżka i to nie jedna trochę nadgryziona przez czas, a cała konstrukcja przez korniki.
Wspaniale o niego dbasz, jest idealny.
OdpowiedzUsuńpiękny mebel, nie mogę uwierzyć że kurzył się z wekami w piwnicy...
OdpowiedzUsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuńTak to w życiu bywa, wszystko ma swoje miejsce i czas, dobrze gdy dobry.
Niesamowity!
OdpowiedzUsuńTak jest...wszystko ma swój czas!W tym przypadku dobrze,że dobry.Jak najbardziej tak!Stół wspaniały,należy mu się teraz takie wspaniałe traktowanie,przeszedł wiele.Bardzo cenię ludzi podobnych Tobie,którzy takie rzeczy dostrzegają i podchodzą do nich z szacunkiem.
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać,że dębowe koronki robią wrażenie!!!