Sercem mojego gału jest labradoryt.
Najpiękniej oddaje swój lazuryt przy nisko położonym słońcu.
Z jednej strony jest wyszczerbiony, jednak uznałam to za jego urodę
i nie opasałam koralikami.
Jeśli dostrzeżecie uchybienia haftu
to od razu mówię, że nie jestem mistrzem
a na dodatek coraz gorzej widzę.
Jak to labradoryt nie zawsze chce puścić oko,
jednak i tak barwą harmonizuje ze szlachetnością aksamitu.
Tych samych barw dopełniają koraliki i guziki z masy perłowej.
Wszystkie dodatki dobrane są do jedwabnego żakardu,
jak okazało się po latach japońskiego,
który już nie raz widziałyście w moich pracach.
To resztki ze szlafroka jak się domyślam po szyciu,
wcześniej kimona.
Aby było brzęcząco, dużo kolorowych koralików i dyndołków.
Całość utrzymana w barwach motywów żakardowych.
Gdy się lepiej przyjrzeć: pagod, strzelających jeźdźców na koniach,
motywów wody i ptaków.
Koraliki będące kiedyś w zupełnie innych zestawach biżuteryjnych,
oddane w moje ręce.
Trochę elementów szydełkowych i hafciarskich.
Całość wykończona ściegiem dzierganym i dodatkowo obrobiona szydełkiem,
oczywiście z koralikami.
O tym co najważniejsze czyli wnętrzu jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz